Jadąc koleją żelazną
od granicy ku głośnym kąpielami siarczanemi Krzeszowicom, spostrzegamy
po prawej stronie, wśród lasu na wyniosłej górze, dziś jeszcze imponujące
ruiny tęczyńskiego (a jak go często piszą tenczyńskiego) zamku. Miejsce
to, położone o cztery mile na zachód od Krakowa, o milę na północ od słynnej
z prześlicznego położenia Alwernii, było gniazdem rodziny, która przez
trzy wieki dostarczała krajowi mężów sławnych w różnych zawodach, znakomitych
nauką, męstwem, zdrową radą w sprawach publicznych. Dziś zwaliska tylko
przypominają od 222 lat wygasłego rodu, mech i bujna roślinność porosły
cegły przeszło pięć wieków pamiętające.
Syn znanego w
dziejach naszych Żegoty Toporczyka, Nawój z Przegini herbu topór, wojewoda
sandomierski, a potem kasztelan krakowski, zbudował w roku 1319 ten zamek,
którego fundamenta zdają się wrosłemi w skałę. Po śmierci Tęczyn przypadł
Jędrzejowi wojewodzie krakowskiemu, który później zaczął się zwać Tęczyńskim.
Odtąd zamek i okolica pozostawały w ręku Tęczyńskich, aż do wygaśnięcia
ich rodu, i przez trzysta lat imię dziedziców Tęczyna zawsze w dziejach
obok spraw ważnych wspominane.
Nie wyliczymy
tu wszystkich, ale dość nam wspomnieć Wacława z Tęczyna, syna dopiero wspomnianego
Jędrzeja, wojewody krakowskiego, który około 1366 r. obrawszy stan duchowny,
był przytem biegłym architektem i zaufanym doradzcą Kaźmirza Wielkiego,
który, jak pisze Długosz, radził się go, czy w rzędzie obronnych miasto
jakie postawić, czy też zamek budować przezorność doradzała, a nawet na
śmiertelnej już złożony pościeli, jeszcze dokończenie włodzimirskiego zamku
poruczał jego staraniu.
Inny z Tęczyńskich,
Jan, wojewoda bełzki, żyjący za panowania Zygmunta Augusta, znany jest
z poselstwa do króla szwedzkiego Eryka, odbytego w r. 1536, w czasie którego
poznał Cecylię, królewnę szwedzką i prosił o jej rękę. Król Eryk, nie zważając
na nierówność stanu, którą w pewnym względzie równoważyła wzajemna skłonność
królewny i polskiego posła, zaufanie monarchy, jakiem się szczycił Tęczyński
i znakomitość rodu słynnego zasługami w ojczyźnie, zgadzał się na ten związek,
do którego jednak nie przyszło; gdy bowiem po powrocie do Polski i zdaniu
sprawy z poselstwa; Tęczynski wracał do Szwecyi, napadnięty przez korsarzy
duńskich wzięty został do niewoli i umarł w niej, wprzód nim król polski
zdołał wyjednać jego uwolnienie. (1)
Niewiadomo jaka
była pierwotna budowa tęczyńskiego zamku, albowiem inny jeszcze, a znowu
Jan Tęczyński, kasztelam wojnicki i podkomorzy wielki koronny, ten sam
który opuszczającego Polskę pierwszego elekcyjnego króla, namawiał do powrotu
na szląskiej granicy (zmarły 1593 r.), prawie na nowo (jak pisze
Paprocki) odbudował zamek na Tęczynie. Z uwagi na górzyste położenie tego
grodu, wnosić możemy, że za dawnych czasów przed, a tem bardziej po odbudowaniu
przez Jana Tęczyńskiego, zamek na Tęczynie był znaczną warownią. W niej
po grunwaldzkiej porażce Krzyżaków (1410 r.), w której poległ sam wielki
mistrz Ulryk von Jungingen z znaczną liczbą kawalerów, Władysław Jagiełło
osadził wielu wziętych do niewoli jenców krzyżackich. (Długosz).
Świetność zamku
nie o wiele przeżyła znakomity ród jego założycieli. Utraciwszy dwóch synów
swoich: Kaźmirza, który w młodym wieku zginął na polowaniu na dzika, i
Stanisława, zmarłego w r. 1634 w obozie, podczas wyprawy tureckiej, umarł
w swym zamku d. 18 lipca 1637 r. osierociały Jan Tęczyński, wojewoda krakowski,
który w ostatnich latach, widząc gasnących synów swoich i pozostając ostatnim
z imienia, zwykł był przy wszystkich umowach i urzędowych czynnościach
dodawać do swego podpisu: ullimus rirorium de Tenczyn. W trzy lata
po śmierci ostatniego z Tęczyńskich (1640), z ręką jedynej jego córki Izabelli,
Tęczyn i obszerne, należące do niego włości przeszły na własność Łukasza
Opalińskiego, marszałka nadwornego koronnego (zm. 1662).
Jeszcze za życia
pierwszego z dziedziców nowego imienia, Szwedzi oblegali zamek pod dowództwem
Königsmarka (syna) w r. 1655 i znacznego doznali oporu, po którym oblężeniu
kapitulowali. Warunków zawartej kapitulacji nie dotrzymał jednak Königsmark
i splamił swe imię dozwoleniem rabunków, morderstw i gwałtów. "Król szwedzki
disgustował go z tej okazyji (mówi rękopis z r. 1665) Sądzono go jeszcze
naonczas, kiedy specie justiline et disciplinae ludzi do siebie
powabić chciano. Więc on, ferox jurensis, in anticamera regia uderzył
audytora, to jest sędziego wojskowego w gębę, i do broni się nań porwał,
za co był w areszcie, aż do wieści o narodzonym synu królewskim, którą
przyniesiono królowi pod Królewiec idącemu, we wsi Margenfeldzie in
Prussia duculi, na tydzień przed Bożem Narodzeniem; tam jego darowano
gardłem, in gratiam principilis nati, ale niemal sejmowano, bo go
nie tylko od regimentu, ale i żołnierstwa w wojsku odsądzono i bannizowano
exomnibus regiiset regni Sueciae ditionibus." Wiarołomnego wodza
wkrótce surowiej ukarała ręka Opatrzności, niedługo bowiem potem, uchodząc
przed ścigającymi go Polakami, utonął na przeprawie przez Wisłę pod Kwidzynem.
(Kochowski)
Zdjęty w owym
czasie plan twierdzy tęczyńskiej przechował się w dziele Puffendorfa (De
rebus gestis Caroli Gustavi Suec. regis). Widzimy w nim jeden tylko przystęp
od południa, zasłonięty przedmurzem i szeroką wieżą. Przy wejściu na dziedziniec
wewnętrzny druga czworokątna i daleko wyższa wieża; na samym szczycie góry
wznosi się pałac z wieżami, główną facyatą na południe obrócony, służący
za istotną warownię. Obok niego z główną bramą stykała się kaplica; u stóp
góry ze strony wwschodnio - południowej były ogrody i winnice, których
dziś śladu niema, oraz folwarki, na północ wieś Tęczynek, od zachodu las
liściowy.
Od czasu tego
zajęcia przez Szwedów, zamek teczyński pustoszeć zaczął, a do ruiny jego
wiele się przyczynił pożar późniejszy. W r. 1703 był jeszcze mieszkalny.
Rękopis współczesny Krzysztofa Dobińskiego (2) wspomina o znajdującym się
jeszcze naówczas w zamku, w izbie stołowej, portrecie ostatniego z rodu
Tęczyńskich. Wkrótcze już potem, jak się zdaje, siła czasu i zaniedbanie,
łącznie może z najściem plondrującego po kraju Szweda, dokonały swego dzieła.
Zamek runął w gruzy, które do dzisiaj są niemą pamiątką świetnej przeszłości.
Kilkadziesiąt
lat po upadku zamku utrzymywała się tu jeszcze kaplica, w której złożone
były zwłoki Kaźmirza Tęczyńskiego. Dopiero w r. 1792 książę August Czartoryski,
wojewoda ruski, śmiertelne te szczątki przenieść kazał do kościoła parafialnego
we wsi Tęczynku, a z niemi i fundusz na utrzymanie kaplicy przeznaczony.
Do pobieżnie
tu skreślonej kroniki tęczyńskiego zamku dodać winniśmy, że w r. 1787 król
Stanisław August oglądał te na pół zwalone mury i wieże. "Bawiło N. Pana
(mówi Naruszewicz w Dyaryuszu podróży) wysokie miejsce tego położenia,
a z niego rozlicznych gór, padołów i licznych wiosek widoki."
Góra dźwigająca
zwaliska Tęczyna pod względem mineralogicznym jest jedną z najważniejszych
w kraju naszym. Składa się z porfiru i migdałowca, a okolice jej obfitują
w kwarce, ametysty i chalcedony. Ze szczytu nader piękny widok; u stóp
góry rozwija się przestrzeń piaszczysta, bogata w węgiel kamienny (w Tęczynku),
tak niezbędny w okolicy Krakowa, ubogo lasami zarosłej.
Ruiny znakomitością
rozmiarów jeszcze w zniszczeniu samem nasuwają myśl o dawnej wspaniałości
i mocy tej budowy. Jeszcze stoją nieprzełamane sklepienia obszernych piwnic,
czas i nieprzyjazne żywioły nie zmogły dotąd sklepień pierwszego piętra,
z pomiędzy których już jodły i świerki wyrosły. Ucichł szczęk oręża, zamilkła
wrzawa gwarnych biesiad, i głucha, grobowa cisza mimowolnie skłania wędrowca
do rozpamiętywania lat przeszłości, której pamiątki w proch się rozsypują
powoli.
Dziś Tęczyn i
przyległa mu okolica znajduje się w ręku nowych właścicieli. W pobliżu
zwalisk postawiono browar, a nazwisko wygasłej rodziny Tęczyńskich, służy
za nazwę szyldową dla ulubionego w okolicy .....piwa!!!!
---------
1- na tym fakcie osnuł
J. U. Niemcewicz swój romans historyczny p. n. "Jan z Tęczyna".
2- cytowany u Ambrożego
Grabowskiego: "Kraków i jego okolice" wyd. 4te z r. 1844 str 545. Z tego
rękopisu przekonywamy się o błędzie w podaniu "Starożytnej Polski" (tom
II str. 71), jakoby Tęczyn w r. 1655 był własnością Lubomirskich. Po zmarłym
w r. 1662 Łukaszu Opalińskim, według tego źródła "Stanisław Opaliński,
starosta nowomiejski, jako własny syn i dziedzic, te wszystkie majorum
suorum dobra trzyma i jako drugie provincias administrat" Błąd ten przeszedł
do "Starożytnej Polski", jak się zdaje z tegoż samego opisu Krakowa, na
następnej bowiem stronie p. Ambroży Grabowski, mylnie objaśniając, że w
r. 1655 marszałkiem nadwornym był Jędrzej Lubomirski, robi tegoż dziedzicem
Tęczyna, co tem dziwniejsze, że żaden Jędrzej Lubomirski nie był marszałkiem
nadwornym koronnym.
Pisownia oryginalna.